niedziela, 23 września 2018

1. Fałszywy uśmiech


CZERWIEC 2018

Kolejny dzień, kolejne obowiązki i kolejne rozczarowania. Otwieram oczy, kierując wzrok na lewą stronę łóżka, z nadzieją, że zobaczę tam mojego chłopaka. Jego jednak tam nie ma, zresztą jak zwykle. To było do przewidzenia.

Wzdycham cicho, po czym biorę z szafki nocnej mój telefon i sprawdzam godzinę. Dziesiąta – Matty już dawno jest w studiu. Szczerze mówiąc, nie chce mi się wstawać, ale wiem, że muszę. Znów mam masę obowiązków, w których nikt mnie nie wyręczy.

Przecieram oczy, a następnie wstaję i idę do łazienki. Zdejmuję pidżamę i wchodzę pod prysznic, puszczając ciepłą wodę. Opieram się plecami o ścianę kabiny, zamykając oczy. Chwila pod prysznicem, to moja ostatnia wolna chwila w tym dniu, więc chcę, aby trwała jak najdłużej.

Niestety już kilka minut później słyszę dźwięk przypomnienia, dochodzący z telefonu. Szybko dokańczam mycie się, a następnie wychodzę spod prysznica i owijam się ręcznikiem. Telefon został w sypialni, więc wychodzę z łazienki, zostawiając za sobą mokre ślady stóp.

Biorę z szafki nocnej smartfona i czytam treść powiadomienia. Kalendarz przypomina mi o dzisiejszej wizycie młodszej siostry mojego chłopaka – szesnastoletniej Sarah. Skoro tak, to może zaproszę mojego brata? Matt nie powinien mieć nic przeciwko, przecież kumpluje się z Jackiem.

Po napisaniu mojemu bratu wiadomości odkładam telefon i idę do garderoby, bo nadal jestem w samym ręczniku. Z uśmiechem rozsuwam drzwi dużego pomieszczenia i zamieram. Garderoba wygląda jakby przeszło przez nią tornado. Duża część ubrań Mattyego, zamiast na wieszakach i półkach, leży na podłodze, zajmując niemal całą jej połowę. Nie wierzę...

Biorę głęboki oddech, uspokajając nerwy, po czym wchodzę do pomieszczenia i biorę pierwsze lepsze rzeczy z mojej części garderoby, omijając ciuchy mojego chłopaka. Ubieram zwykłe dżinsy i białą bluzkę na ramiączkach, a następnie zabieram się za sprzątanie.

Wieszam bluzy Matta na wieszakach, a resztę ubrań składam w kostkę i układam je na półkach. Myśląc, że wszystkie rzeczy są już na swoich miejscach, kieruję się do drzwi garderoby, jednak w połowie drogi potykam się o coś leżącego na podłodze. Patrzę zdziwiona na tę rzecz, a po chwili na mojej twarzy pojawia się lekki uśmiech. Kucam i podnoszę z ziemi niebieską czapkę z czarnym daszkiem, a przed oczami zaczynają przelatywać mi wszystkie wspomnienia związane z Mattym. Nasze pierwsze spotkanie, pierwszy wspólny wypad na miasto, pierwszy wspólny teledysk, pierwsza nocna rozmowa. I pomyśleć, że byliśmy wtedy tylko głupimi dzieciakami, które chciały dobrze się bawić.

Wstaję z podłogi i podchodzę do rzędu półek. Staję na palcach, po czym ostrożnie odkładam full-capa na miejsce obok innych czapek mojego chłopaka. Obok czapek, bez których kiedyś nie wyobrażał sobie wyjścia z domu. Czapek, z którymi nigdy się nie rozstawał. Czapek, które jeszcze kilka lat temu były jego znakiem rozpoznawczym.

Wzdycham cicho i wychodzę z garderoby, kierując się do kuchni. Muszę wykombinować coś na obiad dla Mattyego, który niedługo powinien wrócić z pracy. Szczerze mówiąc nie chce mi się robić dzisiaj niczego wyszukanego, więc stawiam na zwykłe steki.

Kiedy już chcę wziąć się za gotowanie, słyszę dzwonek do drzwi. To pewnie Sarah. Wychodzę z kuchni i idę szybkim krokiem do wyjścia. Otwieram drzwi, za którymi dostrzegam siostrę Mattyego oraz mojego brata.

— Hej mała. — Mój bliźniak od razu mnie przytula. — Jak tam? Wszystko okay?

— Tak, pewnie. — Uśmiecham się lekko, nie chcąc martwić Sarah, która zawsze wszystko bierze zbytnio do siebie.

— Ta... Matty jest? — pyta Jack, wchodząc do środka.

— Jeszcze nie, ale niedługo powinien wrócić.

— Czyli załapaliśmy się na obiad? — W oczach mojego brata dostrzegam znajomy blask.

— Tak żarłoku, nakarmię cię — mówię ze śmiechem.

— A zrobimy ciasteczka? — wtrąca się Sarah.

— No pewnie, chodź. — Biorę od dziewczyny jej torebkę i kładę ją na szafce do butów stojącej niedaleko, a następnie biegnę razem z szesnastolatką i Jackiem do kuchni.

Przygotowuję wszystko do zrobienia ciasteczek, a Sarah zakłada swój kuchenny fartuch, który zawsze jest w naszym domu. Chwilę później zaczynamy przygotowywać słodką przekąskę. O dziwo Jack też przyłącza się do wspólnego gotowania, chociaż nigdy nie ciągnęło go do kuchni i rzadko kiedy robił coś z własnej, nieprzymuszonej woli.

Podczas robienia ciasteczek nie obywa się oczywiście bez masy śmiechu i mąki w całej kuchni. Sarah miała świetny pomysł z tymi ciastkami. Muszę przyznać, że już dawno się tak dobrze nie bawiłam. Odkąd wyprowadziłam się z rodzinnego domu, po prostu nie miałam na to czasu. Praca, zajmowanie się domem i znoszenie humorków Mattyego zajmowały mi cały czas i wręcz doskonale psuły humor.

Wkładając blachę z uformowanym w kształt okręgów ciastem do piekarnika, słyszę dźwięk przychodzącego SMSa. Zamykam piec i włączam go, biorąc do ręki telefon, po czym otwieram wiadomość, która okazuje się od Matta. Chłopak informuje mnie w niej, że wróci dzisiaj później i żebym nie czekała z obiadem. Świetnie...

— Co jest? — pyta Jack, kiedy Sarah opuszcza na chwilę kuchnię.

— Matty mi napisał, że wróci dzisiaj później. — Wzdycham, siadając na krześle.

— Czyli nic się nie zmieniło? Jak długo jeszcze zamierzasz dawać się tak traktować, co?

— O co ci chodzi? Przecież Matt traktuje mnie normalnie — mówię zdziwiona.

— Nie Kate, on traktuje cię jak służącą. Zrób to, zrób tamto, idź tam, ugotuj to.

— Mieszkamy razem, a on pracuje, więc ja zajmuję się domem. To normalne Jack.

— Ty też chodzisz do pracy, pamiętasz? Powinniście dzielić się obowiązkami. On też umie sprzątać, gotować, czy prać. Otrząśnij się wreszcie — mówi, a w moich oczach pojawiają się łzy.

— Wiem o tym, ale kocham go i chcę, żeby był szczęśliwy. Nie chcę, żeby musiał robić coś, na co nie ma ochoty.

— A może już czas odpuścić? Może czas, żebyś wreszcie pomyślała o swoim szczęściu? Czego tak naprawdę chcesz?

— Chcę, żeby było jak dawniej. Jak przed tą głupią przeprowadzką. Jack, ja nie wiem, ile jeszcze wytrzymam, jeśli nic się nie zmieni. — Patrzę na mojego brata ze łzami w oczach, prosząc o pomoc.

— Spróbuj z nim porozmawiać, a jeśli nic to nie da, to... skończ z nim i z tym związkiem. Jeśli będzie taka potrzeba, pomogę ci, ale przestań łudzić się, że Mattyego nagle olśni i sam z siebie zacznie ci pomagać. Tak nie będzie Kate. Zrozum to wreszcie.

— Pogadam z nim jak tylko wróci — zapewniam i wycieram łzy, a następnie ponownie przywdziewam na twarz uśmiech, widząc Sarah wchodzącą do kuchni.

Reszta dnia mija naszej trójce na rozmowie i zajadaniu ciasteczek, przy jednoczesnym oglądaniu filmów. Muszę przyznać, że całkiem dobrze się bawię. Przynajmniej mogę zająć czymś głowę i nie rozmyślać ciągle o Mattym. A tak na marginesie, ciasteczka wyszły nam świetnie.

— Jesteśmy! — Słyszę nagle głos Matta, który chwilę później wchodzi do salonu i podkrada nam jedno ciastko, witając się z Sarah.

— My? — pytam zdziwiona.

— Tak, my. — Daje się słyszeć kobiecy głos, a w drzwiach staje jedna ze współpracowniczek mojego chłopaka – Gracie Haschak. O nie, tylko nie ona.

— Matt, musimy pogadać. Teraz. — Wstaję, łapiąc chłopaka za nadgarstek.

— O czym? — Matty patrzy na mnie ze zdziwieniem.

— Po prostu chodź, okay? — proszę, będąc już na skraju cierpliwości.

— Niech ci będzie, byle szybko. — Chłopak przewraca oczami i wymija mnie, kierując się do sypialni. Biorę głęboki oddech na uspokojenie, a następnie ruszam w tym samym kierunku.

Kiedy wchodzę do sypialni, Matty wpatruje się w mokre ślady stóp, wychodzące z łazienki. No nie, kompletnie o nich zapomniałam! A zresztą, teraz mam większe problemy niż drobne niedociągnięcie w sprzątaniu.

— Serio? Nie umiesz nawet porządnie posprzątasz? — Na twarz Mattyego wstępuje kpiący uśmieszek.

— Mógłbyś na chwilę zapomnieć o obowiązkach i mnie posłuchać? Matt, to naprawdę jest bardzo ważne.

— Niech ci będzie. — Chłopak siada na łóżku. — No więc? Co jest takie ważne? O czym musimy tak pilnie porozmawiać?

— O nas Matty. — Siadam obok niego, łapiąc jego zdziwiony wzrok. — Posłuchaj, ja już nie daję rady. Odkąd się tu wprowadziliśmy, wszystko się posypało. Nie dość, że kompletnie nie mamy już dla siebie czasu, bo wracasz na obiad, a potem wychodzisz z kumplami i wracasz w nocy, to jeszcze haruję praktycznie na dwa etaty. Najpierw w zwykłej pracy, a potem w domu, bo potrafisz nawrzeszczeć na mnie za najmniejszą drobinkę kurzu, jaką zauważysz. Matt, ja już naprawdę mam dość. Kocham cię, ale nie chcę tak żyć i...

— Oj, nie przesadzaj — przerywa mi Matty. — Do twoich obowiązków należy zajmowanie się domem. Jak chcesz, to możesz nawet zwolnić się z pracy, zarabiam wystarczająco dużo.

— Nie o to mi chodzi. Ja nie potrzebuję ciągłego siedzenia w domu, tylko spędzenia z tobą odrobiny czasu i pomocy w domowych obowiązkach, nie rozumiesz?

— Przestań się nad sobą użalać, dobra? Gracie też pracuje, a potem wykonuje domowe obowiązki i jakoś nie narzeka.

— Może dlatego, że Gracie nadal mieszka z rodzicami i ma do pomocy trójkę rodzeństwa? — sugeruję zła.

— No i co z tego? Robi tyle samo, co ty, a może nawet więcej. — Matty uparcie obstaje przy swoim.

— Naprawdę? A to ciekawe, bo jakoś nie wygląda na zmęczoną. Wręcz przeciwnie. Ma ciągle nową fryzurę, makijaż jakby wracała prosto od kosmetyczki i paznokcie jak od manicurzystki. A ja? Ja nie mam nawet czasu odwiedzić moich rodziców, a co dopiero pójść do kosmetyczki.

— Takie wybrałaś życie, to nie jest moja wina — twierdzi Matt, patrząc na mnie obojętnie.

— Nie Matty, nie wybrałam takiego życia. Wybrałam życie z chłopakiem, który miał mi pomagać i przy mnie być, nie z chłopakiem, który niemal codziennie wraca nad ranem i potrafi mnie zbesztać, kiedy nie spełnię jakiejś jego zachcianki.

— Jak coś ci się nie podoba, to możesz się wyprowadzić, droga wolna.

— Tak chyba będzie najlepiej — szepczę, a w moich oczach pojawiają się łzy.

— No i dobrze, wreszcie będzie spokój — twierdzi i wychodzi z sypialni, a ja ze łzami w oczach wyciągam z szafy walizkę, zaczynając się pakować. Już dawno powinnam była to zrobić. Byłam głupia, wierząc że jeszcze będzie między nami tak jak dawniej, ale jak to mówią nadzieja umiera ostatnia. Moja właśnie umarła.

Kilka minut później słyszę, jak ktoś wchodzi do pokoju. Patrzę zapłakana w stronę drzwi, w których dostrzegam Jacka. Już wszystko wie, widzę to po jego minie. W ciszy pomaga mi dokończyć pakowanie, a następnie bez słowa bierze moją walizkę i wychodzi.

Oddycham głęboko, wycieram łzy i wychodzę z sypialni. Idę w kierunku wyjścia, nie mając nawet zamiaru żegnać się z Mattym. Już wszystko sobie powiedzieliśmy, nie ma sensu w kółko powtarzać tego samego.

— Ej, ty! — Słyszę za plecami głos Gracie, kiedy sięgam do klamki. Zdziwiona odwracam się w jej stronę. Dziewczyna stoi ze szklanką soku winogronowego w ręce, a na jej twarzy gości cwany uśmieszek. — To na do widzenia — mówi, po czym wylewa na mnie całą szklankę soku. Piszczę zaskoczona i zaciskam oczy, chroniąc jej przed falą lepkiego napoju.

— Oszalałaś?! Jesteś nienormalna! — patrzę na nią zszokowana, a po chwili przenoszę wzrok na wychodzącego z salonu Mattyego, mając nadzieję, że jakoś zareaguje.

— Co się tak gapisz? Dobrze ci tak, wynocha. — Na twarzy chłopaka widać wściekłość wymieszaną z kpiną.

— Jak sobie życzysz. — Uśmiecham się sztucznie, powstrzymując płacz i wychodzę z domu.

Chwilę później wsiadam do samochodu mojego brata, który zamiast zapytać, co się stało, daje mi czas na ochłonięcie. Opieram czoło o zimne okno w aucie i głośno wypuszczam z płuc powietrze. Całe napięcie, które towarzyszyło mi przez dłuższy czas uchodzi ze mnie, a jego miejsce zastępuję ulga i upragniony spokój.

Po raz ostatni patrzę na dom, który miał być początkiem czegoś pięknego, a z mojej twarzy raz na zawsze schodzi wreszcie fałszywy uśmiech.

~*~

Hej!
Tak, jak zapowiadałam, startuję dzisiaj z nowym opowiadaniem. Opowiadanie to nie jest jednak o Big Time Rush, pomimo że pozostałe moje opowiadanie są właśnie o BTR. 
Ten blog jest jednak o innym moim idolu, który nosi ksywkę MattyBRaps. Mattyego możecie kojarzyć z piosenki "Never Too Young", którą nagrał z Jamesem. Tak naprawdę to właśnie dzięki tej piosence poznałam Matta i tak jakoś wyszło, że stał się moim idolem.
Z zamiarem napisania opowiadania o Mattym nosiłam się już kilka dobrych miesięcy i oto jest. Opowiadanie to zostało jednak opublikowane najpierw na Wattpadzie, aczkolwiek na samym początku ten rozdział, który właśnie przeczytaliście był opublikowany na jednym z moich blogów, jako jednorazówka o Loganie. Dopiero jakiś czas później postanowiłam przerobić tego oneshota na pełnoprawne opowiadanie o MattymB.
Co do częstotliwości dodawania rozdziałów, będą one pojawiać się raz na dwa tygodnie w niedzielę. Oczywiście w notce pod każdym z rozdziałów będę odpowiadała na komentarze spod rozdziału poprzedniego, czyli tak jak na dwóch moich pozostałych blogach.
Chciałabym jeszcze podziękować Marcie Gadomskiej, która pomogła mi zdecydować, czy w ogóle publikować to opowiadanie na blogu. Podziękowania należą się również Anonimkowi z mojego pierwszego bloga, który doradził mi, abym publikowała posty w niedzielę.
Z ważniejszych informacji to chyba tyle, więc kończę już tę notkę, żeby Was nie zanudzić.
P.S. Wszystkie grafiki do tego bloga wykonała oczywiście Maddie17xxx z Wattpada.
Do następnego. 

Zwiastun